niedziela, 31 marca 2019

Wiosenny ogród w doniczkach

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zakochana w wiosennych kwiatach! Ich barwy są mi tak bardzo potrzebne po zimowych pochmurnych dniach. Jakoś od razu jest mi lepiej jak na nie patrzę :) Też tak macie? Te soczyste kolory i niejednokrotnie przepiękne zapachy są wręcz stworzone do aranżacji w doniczkach lub szkle :) Oczywiście jak je widzę to muszę coś kupić ;) a teraz jest na nie sezon więc moje szaleństwo się oficjalnie rozpoczęło!

Miałam Wam napisać o roślinach toksycznych dla kotów i o tym też ten post będzie :) Jak zapewne się domyślacie kwiaty typowo wiosenne mogą być toksyczne dla naszych sierściuchów albo i nietoksyczne. I niestety większość ukochanych przeze mnie kwiatów jest trująca (bo jakże mogłoby być inaczej! :( Na szczęście można mieć inne i te też można pokochać :) Choć trzeba przyznać, że wybór jest mały...


Pewnie już zdążyliście zauważyć, że mam świra na punkcie kwiatów, roślin i własnej hodowli warzyw (choć tu jeszcze nie za wiele Wam pokazałam, nadrobię, spokojnie ;) Kocham wszystko co zielone, łącznie ze szpinakiem :) Jednak moimi najukochańszymi kwiatami są konwalie i niezapominajki. Jestem taka szczęśliwa jak mam je w domu, wazonie czy doniczce. A całkiem niedawno pokazały się na rynku również konwalie w doniczce, ale nie wiem niestety jak się sprawdzają w hodowli w domu. Muszę to sprawdzić :) Konwalie są niestety mocno trujące dla kotów, więc będą musiały być w osobnym pokoju, do którego koty nie mają wstępu. Nie powiem, że mnie to nie smuci, bo kocham ich widok i zapach! Chyba po prostu będę bywała częściej w tym pokoju ;) Ale pozostają jeszcze niezapominajki, które nie widnieją na liście roślin toksycznych dla kotów na stronie ASPCA. Niestety nie widnieją też na liście kwiatów nietrujących. Liczne fora wskazują na ich nietoksyczność, ale chyba bezpieczniej na nie uważać przy kotowatych. Nie zaliczam na razie niezapominajek do żadnej z poniższych grup dla kociego bezpieczeństwa. Przy okazji wiedzieliście, że są aż trzy kolory niezapominajek? :) 





jednak mój kolor to błękitny :)









Pisząc ten post podziwiam piękno przedstawiciela kwiatka nietoksycznego dla mych sierściuchów (na końcu posta Wam go pokażę :)




Kwiaty wiosenne toksyczne dla kotowatych



1. Hiacynt





2. Żonkil (Narcyz)





3. Tulipan







4. Stokrotka






5. Krokus






6. Konwalia






7. Pierwiosnek (Primula)








Kwiaty nietoksyczne dla kotowatych




1. Gerbera







2. Szafirek







3. Bratek






Mamy zaraz kwiecień i na dworzu jest coraz cieplej (hip hip hura!:) Możecie połączyć ze sobą kwiaty w jeden duży wiosenny ogród w doniczce lub przesadzić kwiaty pojedynczo do doniczek, najlepiej ceramicznych i trzymać je na balkonie. Pamiętajcie tylko o podlewaniu :)


A teraz mój aktualny okaz wiosny w domu ;)









A Wy jakie macie wiosenne kwiaty w domu? :)


niedziela, 24 marca 2019

Kociaki a ogród w doniczkach - rośliny nietrujące

Cała historia poznania przeze mnie definicji "rośliny toksyczne dla kotów" zaczęła się od tego zdjęcia:


źródło: Dom Tymczasowy u Agi


Przez prawie 9 lat mieszkaliśmy z dwiema kotkami (Mia & Fibi). Sytuacja się nagle zmieniła, gdy na "Fejsie" znalazłam zdjęcie tej oto rudej Pięknoty do adopcji. Rany! no wtedy to ja kompletnie zwariowałam! Wiedziałam, że jest to mały świr (zdjęcie nie kłamie :) , ale też tego rudzielca nam brakowało w naszym stadzie (zawsze chcieliśmy mieć z Mężem rudego kocura o imieniu Joey).
Zgłosiliśmy się do fundacji, że jesteśmy zainteresowani kociakiem. Jeden z warunków adopcji to odwiedzanie domu zainteresowanych zanim dostanie się kota. Była to dla nas ogromna nowość, bo w przypadku Mii wziętej z innej fundacji takich warunków nie było, a Fibi trafiła do nas też poprzez "Fejsa" - koleżanka koleżanki znalazła kota na budowie, a szła zima i tak Fibster trafił do nas. Nikt nas nie"sprawdzał". Ale ok, w sumie, pomyśleliśmy, fajnie, że rudzielec ma taką opiekę. W związku z tym przyjechali do nas Agnieszka i Konrad, prowadzący Dom Tymczasowy u Agi, ówcześni opiekunowie kociaka. Spotkanie było przesympatyczne, pamiętam je do dziś :)

Pamiętam też, że pierwszy raz o roślinach toksycznych usłyszeliśmy właśnie wtedy. Ale chyba wówczas to do nas nie dotarło. Wtedy mieliśmy w domu chyba tylko same najbardziej popularne rośliny doniczkowe, w większości, jak się okazało, szkodliwe dla kotów. Nasze kotki nie ruszały kwiatków, więc właściwie tematu nie było. A na dodatek przecież nikt nam nigdy nie mówił o jakichś trujących roślinach... i okazało się wówczas, że moje piękne wielkie fikusy, z których byłam tak bardzo dumna, są jak najbardziej trujące dla sierściuchów, i że rośliny stojące na szafie, na parapecie i hodowane na balkonie też są be :(
Czekając na kotka, schowaliśmy owe piękne fikusy w czerwonych donicach, które stały na podłodze. Reszta roślin została wysoko na szafie.
Potem sytuacja potoczyła się szybko - pojechaliśmy po rudziaka, ale okazało się, że jest ze swoją piękną siostrzyczką, i że są nierozłączne, więc w wielkim skrócie, dziś mamy 4 koty - Mię, Fibi, Josepha/Joey'ego i Ginę.

Agnieszka powiedziała mi też o grupie "O kotach merytorycznie", która to grupa ostrzega przed roślinami toksycznymi. I wtedy też zaczęłam więcej czytać na ten temat i się orientować. Wyszło na to, że lwia część roślin domowych może być powodem zatrucia lub nawet śmierci zwierzaka.
Dzięki uprzejmości Agnieszki, poznaliśmy naszą obecną wspaniałą "kocią nianię" - Maję. Maja ma dom tymczasowy dla kotów i wspiera fundację Jokot w kwestiach adopcyjnych i również, jak my, ma kota a punkcie kota :) Ma również ogromną wiedzę i doświadczenie w odpowiedzialnej opiece nad kotami. Pamiętam jak bodajże na pierwszym naszym spotkaniu padł temat trujących roślin. I chyba też nie do końca hasło "trujących roślin" do nas dotarło.
Czytałam bardzo dużo postów Agi i Mai właśnie o przypadkach zatruć kotów roślinami domowymi. Często zwierzęta tylko wymiotowały i nic im nie było, ale zdarzały się też przypadki, że umierały w męczarniach i to aż dwa tygodnie!!! Myślę, że to te opowieści popchnęły nas w końcu do działania. Podobno wszystko zależy od kota, jeden zje trujący listek, ba! nawet parę i mu nic nie będzie, a drugi tylko ugryzie i to wszystko, co już w życiu zrobił...
A przecież kochamy te stworzenia i wzięliśmy za nie odpowiedzialność! Nie chcemy, żeby im się coś stało, bo to będzie tylko nasza wina. Postanowiliśmy więc z Mężem zapobiec ewentualnej tragedii i pozbyliśmy się reszty roślin toksycznych, które były do tej pory teoretycznie niedostępne dla kotów. Zaczęłam szukać roślin nietrujących, które mogłabym hodować w domu i na balkonie, i wiecie co? Wcale to nie jest prawda, że wszystkie są trujące i że "nic fajnego" nie da się w domu hodować.
Rośliny sprawdzam na stronie ASPCA, czyli Amerykańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami https://www.aspca.org

Zacznę od roślin, które już mamy w mieszkaniu, a w następnym poście pokażę Wam rośliny trujące. Kolejnym tematem będą moje tegoroczne plany na balkonowe kwiaty nietoksyczne:) 



Przykłady roślin doniczkowych nietrujących dla kotów


1. Kaktus Wielkanocny




Wymagania: stanowisko jasne, ale nie bezpośrednio na słońcu; podlewanie jak ziemia przeschnie, nie stawiać przy kaloryferach, gdyż nie lubi powietrza suchego.



2. Guzmania






Wymagania: stanowisko ciepłe i słoneczne, toleruje półcień; roślina zamiera po kwitnieniu, ale wcześniej wypuszcza 2-3 odrosty; podłoże lekko wilgotne, ale bez nadmiaru wody, podlewać do środka rozety liściowej; nie lubi suchego powietrza


Kaktus Wielkanocny, dwie guzmanie i paprotka





3. Paprotka





Wymagania: dobrze oświetlone miejsce, ale nie bezpośrednio na słońcu, dobrze rośnie w półcieniu; podlewać obficie i regularnie, nie lubi suchego powietrza


4. Las w szkle



Mój autorski las w szkle, czyli paprotka, mech i Chamedora wytworna


Wymagania lasów w szkle:
  • przy zamkniętym obiegu (przykrywka na słoju/szkle) podlewanie niewielkie
  • wietrzenie (odkrywanie przykrywki), gdy na ściankach szkła pojawiają się kropelki 
  • stanowisko: półcień, bez bezpośredniego wystawienia na promienie słoneczne


5. Chamedora



Wymagania: Stanowisko jasne słoneczne/półcień, latem unikać pełnego słońca; podlewanie zimą umiarkowane, latem utrzymywać podłoże lekko wilgotne, lubi zraszanie wodą i dużą wilgotność powietrza



6. Zioła - bazylia, rozmaryn, melisa

Bazylia



Melisa



Rozmaryn

Wymagania: większość ziół najlepiej rośnie w pełnym słońcu lub półcieniu; podlewanie regularne; nie lubią nadmiaru wody; latem wynieść na balkon/taras

Inne zioła nietrujące dla kotów to: koperek, tymianek, cząber, szałwia.



7. Sukulenty - Haworsja, Eszeweria, Rozchodnik





Wymagania: stanowisko jasne, słoneczne, ale nie bezpośrednio na słońcu; podlewanie umiarkowane, dopiero jak podłoże przeschnie, podlewając uważać żeby nie zalać liści. 



8.Fitonia





Wymagania: roślina cieniolubna, wymagająca podwyższonej wilgotności powietrza i wilgotnego podłoża (dlatego jest idealna do hodowli w szkle).



9. Zielistka




Wymagania: rośnie dobrze zarówno w pełnym słońcu, jak i miejscu zacienionym; podlewać regularnie i obficie, ale zachować lekkie przeschnięcie pomiędzy nimi; polecana jako roślina do wiszących pojemników


10. Jaśmin





Wymagania: stanowisko dobrze oświetlone światłem rozproszonym; podłoże w doniczce powinno być stale wilgotne, lubi zraszanie, ale uwaga przy tym na moczenie kwiatów; zapach jak dla mnie nieziemski :)


Wybrałam te rośliny ze względu na ich wymagania hodowlane i wygląd. Rośliny mogą stanowić naprawdę piękną dekorację domu i  warto ich zakup dobrze przemyśleć również pod kątem stylu mieszkania, jak i ich lokalizacji w domu. Ale pamiętajcie, że na stronie ASPCA znajdziecie listę również innych roślin doniczkowych. Przed zakupem rośliny upewnijcie się, że jest na pewno bezpieczna dla Waszego kota.
Cechą wspólną prawie wszystkich powyżej wymienionych roślin jest konieczność ich częstego podlewania i nie wystawianie ich bezpośrednio na słońce. Na szczęście można się popisać w doborze sukulentów i stworzyć fajną, własnoręcznie wykonaną kompozycję (do czego Was bardzo zachęcam:), ale i las w szkle też jest dobrą formą na hodowanie roślin lubiących wilgoć przy jednoczesnym chronieniu ich przed kotami :)

A jakie Wy macie rośliny bezpieczne dla kota? :)


sobota, 16 marca 2019

Samopodlewający się warzywniak

Jak już Wam wspominałam w poście Grunt to dobry plan jestem szczęśliwą posiadaczką automatycznego systemu nawadniania na balkonie :) Przez wiele lat dźwigałam ciężkie konewki i tony butelek na mój balkonowy warzywniak i na mój drugi kwiecisty balkon. Teraz, gdy moja uprawa się sama podlewa (w głównej mierze :), wodę zanoszę tylko na drugi balkon i uwierzcie mi, że jest to ogromne ułatwienie. Co mi przypomina, ze muszę napisać o moim drugim ogrodzie w doniczkach :)


Automatyczne podlewanie, za które jestem wdzięczna memu Małżonkowi (podkreślam ten fakt raz jeszcze, bo mówi, że o nim nie piszę :), pomysłodawcy i realizatorowi owego pomysłu, służy mi od lat dwóch. Teraz będzie trzeci sezon jego użytkowania. System nosi nazwę Automatycznej Konewki (firmy Gardena) i składa się z: transformatora z włącznikiem czasowym, pompy z filtrem, rozdzielników wody, przewodu rozdzielającego, przewodu doprowadzającego wodę do roślin, szpilek mocujących, zaślepek.

Świeży zestaw prosto z pudełka wygląda tak (mój jest już dawno złożony i używany więc korzystam ze źródła:)

źródło: Gardena


Mój wspomniany już, wspaniały Małżonek (mam nadzieję, że to czyta ;) zainstalował gniazdko elektryczne na balkonie, bez czego system nie miałby prawa bytu. Do Automatycznej Konewki będziecie potrzebować jeszcze zbiornik z wodą, w którym umieszcza się pompę. Ja mam taki 60 litrowy z wieczkiem, ale wybór zbiornika i jego objętość zależy od Was.


źródło: Leroy Merlin


Na pewno sam zbiornik zajmuje trochę miejsca na balkonie, jednak przy mniejszej doniczkowej plantacji, aż tak duży zbiornik nie jest potrzebny. Niezależnie od rozmiaru beczki najważniejsze żeby nie była przezroczysta lub biała, bo w przeciwnym razie będziecie w niej hodować glony, a tego na pewno nie chce pompa do wody i Wy również :)

Jak założyć system nawadniający? Każdy z Was poradzi sobie z jego instalacją. Instrukcja jest dobrze napisana i w sumie dużej filozofii tu nie potrzeba. W dużym skrócie: pompa ląduje do beczki napełnionej wodą, do pompy jest podłączony przewód, z przewodu "wystają" elementy kropelkujące wodę do doniczki, a całość jest podłączona poprzez transformator do prądu.

Nawet pięknie wykonałam schemat nawadniania :)




To Wy, a właściwie Wasza uprawa decyduje o długości linii nawadniającej. Po ustawieniu doniczek z roślinami na balkonie dostosowujemy długość przewodu i mocujemy element kropelkujący tuż obok naszej rośliny, tak aby woda skapywała bezpośrednio na korzenie. Tak to wyglądało u mnie:





Na dużą doniczkę (60 litrów) z pomidorami malinowymi mam 3 "małe kraniki" - każdy na jeden wysoki pomidor. W tej doniczce miałam też pomidorka koktajlowego i zioła i jak widać całe towarzystwo dało radę :) 

Dużym plusem systemu jest możliwość ustawienia ilości "kropelkowania" wody, czyli ile minut chcemy żeby się "kropelkowało" i ile razy dziennie (jest parę wariantów do wyboru). W dni gorące mam włączone podlewanie rano i wieczorem po 6 minut i to wystarcza. Oczywiście jeśli pada i jest chłodniej, czy też ziemia w doniczce jest mokra to zmniejszam podlewanie.




Automatyczne nawadnianie pozwoli Wam inaczej spędzać czas niż na wiecznym podlewaniu :) Tylko jest jedno "ale" o czym powinniście pamiętać: rośliny trzeba nawozić. Szczególnie warzywa wymagają stosowania nawozów, żeby kwitnąć i zawiązywać owoce. Zatem raz na jakiś czas (ja to robię zazwyczaj raz na 3-4 dni) zamiast podlewania z systemu trzeba wziąć do łapek konewkę z nawozem i podlać nim rośliny.
Uwaga: woda zawsze musi być w beczce! Pompa nigdy nie może chodzić na "sucho", bo inaczej się zapowietrzy i nie będzie działała. 


I powiem Wam na koniec, że łatwiej o piękny ogród w doniczkach, jeśli się sam nawadnia :)

niedziela, 10 marca 2019

No to siejemy

Co musicie wiedzieć zanim przystąpicie do siania i weźmiecie na siebie odpowiedzialność za te małe nasionka? :)

Otóż jest 5 ważnych zasad (tylko i aż 5) i jeśli będziecie się ich trzymać Wasze nasionka wykiełkują:
1. czyste doniczki z odpływem
2. zdrowa ziemia
3. dobre nasiona z ważnym terminem przydatności do siewu
4. woda odstana do podlewania
5. odpowiednie warunki (światło, wietrzenie, wilgotność)

A teraz po kolei o co chodzi:)
1. Czyste doniczki z odpływem
Jeśli macie pojemniki plastikowe na przykład po jogurtach, to możecie je wykorzystać do siania. Pamiętajcie oczywiście o ich dokładnym umyciu i wypłukaniu, a następnie o zrobieniu paru dziurek od spodu w celu zrobienia odpływów. Bez odpływów nic się nie nada... Sprawdzone przeze mnie, więc Wy na szczęście nie musicie :)
Na rynku są dostępne doniczki torfowe, które napełnia się ziemią i sieje się w nich nasiona. Gdy sadzonka jest gotowa do przesadzenia do doniczki docelowej wkopuje się całą doniczkę do ziemi. Doniczki torfowe są wykonane z naturalnego materiału - torfu, co oznacza, że po wsadzeniu do ziemi rozkładają się. Zastosowanie tych doniczek zmniejsza ryzyko uszkodzenia korzeni, które może mieć miejsce przy przesadzaniu rośliny z miejsca na miejsce.
Ja niestety nie mam dobrych doświadczeń z tymi doniczkami. Raz miałam i jakoś mi spleśniały...Ale to było na początku mojej warzywnej przygody. Może nie byłam wówczas na nie gotowa? :)
Na podobnej zasadzie jak doniczki torfowe działają tzw. krążki do wysiewu. Przy czym są one jeszcze prostsze w działaniu - krążki pęcznieją po dodaniu do nich wody i już są gotowe do siania.


2. Zdrowa ziemia
Parę słów o ziemi - kupuję ziemię w sklepach ogrodniczych lub marketach. Zawsze zwracam uwagę na kolor opakowania - tej o wyblakłym kolorze nie kupuję (bardzo często ziemie są przechowywane na zewnątrz bez zadaszenia, przez co są wystawione na działanie słońca). Raz zdarzyło mi się kupić ziemię już zapleśniałą, ale to tylko raz. Aby tego uniknąć możecie ziemię odkazić poprzez jej wyparzenie w piekarniku. Tak czytałam. Nigdy tego nie robiłam.
W tym roku planuję wymieszanie z ziemią perlitu, o którym w tym roku słyszałam bardzo dużo pozytywów. Co to jest perlit? To materiał pochodzenia organicznego, który powoduje, że korzenie rośliny są bardziej napowietrzone, ziemia jest bardziej spulchniona i jeszcze na dodatek magazynuje wodę. To w teorii, a jak będzie w praktyce to się okaże :) Chodzą słuchy, że dzięki dodatkowi perlitu warzywa są zdrowsze i lepiej rosną oraz mają więcej owoców. Ostatnio widziałam w sprzedaży gotową mieszankę ziemi z perlitem.
Do siewu stosuję ziemię ogrodową lub specjalną do siania/siewek o neutralnym pH. Często te ziemie są bardzo zbite i wyglądają jakby je ktoś potraktował żelazkiem :) Dlatego zanim ich użyjecie rozdrobnijcie ziemię w opakowaniu. Kiedyś słyszałam, że jest to dobry sposób na napowietrzenie ziemi. Jedno jest pewne - w tak twardej bryle nic Wam nie wyrośnie, bo nie będzie miało tyle siły, żeby się przebić. 


3. Dobre nasiona z ważnym terminem przydatności do siewu
O nasionach już pisałam, ale tak dla przypomnienia - wybierajcie nasiona znanych firm i sprawdzajcie dokładnie opakowania, w których się znajdują. Opakowania muszą być szczelne, suche i o żywym kolorze. Raz jeszcze uczulam Was na zwrócenie uwagi na termin przydatności do siewu, podany na opakowaniu.  
Aby przyspieszyć proces kiełkowania połóżcie parę nasion na zmoczony wacik kosmetyczny i zostawcie przez minimum dobę w ciepłym pomieszczeniu. Zazwyczaj sieję pod koniec lutego, jednak w tym roku mój mały Synek troszkę mi to opóźnił :) Dlatego zastosowałam "wacikowy" sposób na nasiona :)  


nasiona ogórka konserwowego



nasiona rzodkiewki po dwudniowym namaczaniu


4. Woda odstana
Czyli jaka? Woda odstana to woda, która przez co najmniej 24h stoi na przykład w butelce. Pozbywamy się wówczas chloru, którego większość roślin nie lubi, a już nasiona i małe siewki nie znoszą. Zatem każdego dnia poprzedzającego napełniamy butelki/baniaki wodą z kranu i taką wodą podlewamy rośliny (najlepiej również wszystkie, które macie w domu :)
Ziemię wraz z nasionami spryskuję wodą raz dziennie rano i jeśli jest taka potrzeba to także wieczorem. Dlaczego spryskuję, a nie normalnie podlewam z konewki? Jeśli pamiętacie mój "wykład" z nasion, to niektóre ziarenka są bardzo małe. Wylewając na takie maleństwa strumień wody z konewki można je przemieścić i w najlepszym razie nasiona wykiełkowałyby tylko na obrzeżach doniczki, a na środku nie miało by co wyrosnąć. Do czasu, aż nie wyrosną siewki to zraszam ziemię. Potem, gdy jest już mała roślinka to delikatnie podlewam, zwracając uwagę żeby nie zalać liści. Zalanie liści może powodować choroby grzybowe. Więc pamiętajcie - podlewamy tylko ziemię i ta zasada sprawdza się przy większości roślin.


5. Odpowiednie warunki (światło, wietrzenie, wilgotność)
O tym też już pisałam, ale napiszę raz jeszcze ;) Odpowiednie warunki muszą być zapewnione przez cały czas tzw. rozsady czyli krótko mówiąc zabawy w nasionkowanie. Doniczki z posianymi w nich nasionami muszą mieć zapewniony dostęp światła dziennego. Pomieszczenie, w którym stoi rozsada musi być wietrzone. Natomiast ziemia w doniczkach musi być wilgotna, ale nie za wilgotna i nie może być nie sucha.


Teorię już znacie to teraz siejemy:) 

1. Bierzemy wybrane doniczki



2. Napełniamy doniczki ziemią (jeśli będziecie stosować dodatek perlitu to wymieszajcie go wcześniej z ziemią) 




3. Lekko ubijamy ziemię 

4. Podlewamy, lub stawiamy na większej tacce z wodą

5. Wrzucamy część wybranych przez nas nasionek do ziemi - małe nasionka w miarę gęsto, im większe tym rzadziej siejemy

6. Zasypujemy nasionka ziemią - zazwyczaj warstwą 1 cm (zwykle producenci podają tę informację na opakowaniach nasion)

7. Spryskujemy całość wodą

8. Opisujemy nazwę warzywa na patyczku bądź na samej doniczce (warto wiedzieć co się zasadziło :)  




9. Stawiamy w miejscu nasłonecznionym z możliwością codziennego wietrzenia pomieszczenia i uzbrajamy się w cierpliwość... parę ładnych dni musimy poczekać na pierwsze widoczne oznaki życia w naszych doniczkach.

I na koniec: wiem, że może się wydawać, że jest dużo rzeczy do zapamiętania i zrobienia, żeby nam to jedno nasionko wykiełkowało. Ale raz jeszcze podkreślam, że warto spróbować i siać warzywa :)
A ostatnia moja rada - bezpośrednio po wysiewie nie stosujcie żadnych nawozów. Dokarmianie należy zacząć, gdy siewka będzie miała ze 3 liście. 
I cóż jeszcze mogę rzec? Chyba tylko POWODZENIA :) Dajcie znać jak Wam poszło :) 



niedziela, 3 marca 2019

Pomysły na hiacynty w doniczce

Jeszcze niestety kalendarzowej wiosny brak, a już w wielu sklepach spożywczych czy kwiaciarniach możemy kupić hiacynty w doniczkach. Dla mnie rośliny cebulowe, takie jak hiacynt, tulipan czy żonkil to takie pierwsze kolorowe kwiaty, które możemy mieć w naszych domach w zimowym czasie. I nawet jak jest zimno na dworzu i pada deszcz, i nic się nie chce to spojrzenie na stół, na którym stoją hiacynty powoduje, iż czujemy nadchodzącą wiosnę i ciepło, które ona zwiastuje:)

Najczęściej możemy spotkać hiacynty o barwie fioletowej, ciemno-różowej i białej. Co roku wielcy hodowcy "wypuszczają" nowe odmiany, które zaczynają być dostępne i dla nas, z tym, że trzeba ich trochę poszukać. Ostatnio odkryłam hiacynt w kolorze delikatnego jasnego różu, którego każdy kwiatek skrywał wewnątrz barwę ciemno-niebieską (taką tyci ale zawsze ;). Naprawdę przepiękny okaz! Natomiast nigdy nie widziałam w sprzedaży hiacyntów żółtych czy czarnych, o których ostatnio czytałam.


Dlaczego piszę o hiacyntach zamiast pisać o sianiu warzyw (ps. jestem w trakcie!:)? Bo uwielbiam hiacynty i musiałam o nich coś napisać :) Kocham ich intensywny zapach, dlatego gdy tylko je widzę w sprzedaży to kupuję jeden, dwa, a czasem parę różnych kolorów. Niestety choć hiacynt nie kwitnie długo i po przekwitnięciu nie zdobi nam już mieszkania, to i tak warto jest go kupić nawet na tych parę dni. Ja nie mogę przejść obok niego obojętnie :) Postanowiłam Wam pokazać, że jeden hiacynt ma wiele twarzy :)

Hiacynty same w sobie są piękne. Ja jednak zawsze je trochę dekoruję różnymi dodatkami. Wystarczy niewiele, żeby zmienić ich charakter. Zobaczcie sami jakie mam na nie pomysły :)

Sam hiacynt jest sprzedawany w zwykłej plastikowej doniczce i wygląda tak:





Wystarczy go wyjąć z doniczki i oczyścić z ziemi, żeby mieć materiał do dekorowania. Jeśli macie parę zwykłych wazonów w domu to możecie je teraz wykorzystać. Do wazonu możecie wrzucić małe kamyczki białe lub dekoracyjne. Ja użyłam srebrnych kryształków i dołożyłam do tego parę różowych kryształków Swarovskiego. Oto efekt:







Do tej kompozycji dodałam parę białych gałązek i finalnie mój hiacynt wygląda tak:






Kupiłam też biały hiacynt, który przeniosłam do wazonu z białymi kamykami. Dodałam do nich białe gałązki i szyszki. 







Ale to nie koniec :) dodałam jeszcze lampki, co prawda świąteczne, ale tak jakoś mi tu pasowały :)









Bardzo lubię wykorzystywać w dekoracjach różnego rodzaju koraliki czy też wspomniane już kryształki Swarovskiego. Dodatki koralików/kryształków są moim pomysłem na aranżacje zupełnie inne niż te dostępne w sklepach :)

Tym razem kupiłam różowe hiacynty. Jednego przesadziłam do szklanego wazonu z białymi kamyczkami i różowymi szklanymi koralikami, a drugiego do małej jasno-różowej doniczki i ozdobiłam rafią. 







Wysoki wazon szklany i srebrne kryształki wykorzystałam również w poniższej aranżacji. Obok hiacynta postawiłam świeczkę w naczyniu szklanym i położyłam ją na tych samych srebrnych kryształkach i paru różowych kryształkach Swarovskiego. Srebrne serca dodały romantycznej atmosfery :) Do wazonu z hiacyntem dodałam malutkie światełka. 






I na zakończenie pokażę Wam teraz ten piękny okaz delikatnego różu. Wykorzystałam tu małą doniczkę. I tak naprawdę dla tego hiacyntu to mogłoby być wszystko, żeby stanowił piękną dekorację. 





Ale dodałam do niego mech i raz jeszcze białe gałązki:







Mam nadzieję, że podobają się Wam moje kompozycje i że zainspirowałam Was do tworzenia własnych dekoracji z hiacyntów :) 

Uwaga miłośnicy kotów: hiacynty są toksyczne dla naszych sierściuchów !!!


 

No to siejemy